Wiejska rzeźba sakralna, malowidła na szkle, pisanki i palmy wielkanocne, drewniane zabawki dziecięce, wycinanki i stroje ludowe – to tylko niektóre obiekty eksponowane w Wielkiej Sali im. Sabiny P. Logisz. Polski folklor jest wszechobecny w zbiorach MPA.
W malarstwie echa Młodej Polski z jej fascynacją ludową obyczajowością, a szczególnie urodą wiejskich piękności pobrzmiewały silnie jeszcze w latach 20. i 30. XX wieku, co widać na ekspozycji we wschodnim skrzydle wiodącym do Galerii i Archiwum MPA. Wizerunki młodych chłopek w strojach ludowych skłaniają nas do zadania pytania, kim były przedstawiane kobiety. Jedna z nich – ulubiona modelka artystów związanych ze środowiskiem Młodej Polski: Piotra Stachiewicza, Wojciecha Kossaka i Wincentego Wodzinowskiego oraz wielu innych – to Zofia Frontczakówna (ur. w 1899, zm. 1927) zwana „piękną Zośką”. W środowisko krakowskich malarzy została wprowadzona jako młoda panna za pośrednictwem matki. Pozowała głównie w tradycyjnym stroju krakowskim na fali ówczesnego trendu w sztuce zwanego chłopomanią. Jej popularność, nietuzinkowa uroda, jak i tragiczny życiorys przeszły do historii.
W 1921 roku Zofia Frontczakówna wyszła za mąż za szewca Macieja Palucha z Zesławic. Młodzi zamieszkali w skromnym gospodarstwie (stanowiącym jej własność), znajdującym się w Dłubni koło Zesławic. Para miała czworo dzieci, z których dwoje zmarło przedwcześnie. Po zamążpójściu Paluchowa jeszcze sporadycznie pozowała artystom w celu zarobkowym do portretów (nigdy do aktów), a ponieważ był to jeden z istotniejszych powodów konfliktów pomiędzy nią a zazdrosnym mężem, wkrótce zaprzestała całkowicie odwiedzania pracowni malarskich. Nie zahamowało to napadów zazdrości Palucha, który bił i głodził małżonkę. W 1926 roku z powodu eskalującej agresji męża i jego nałogu alkoholowego pobita Paluchowa wyprowadziła się wraz z dziećmi do ciotki w Krakowie i wniosła do sądu pozew o przyznanie alimentów. Wyegzekwowanie przyznanych funduszy od leniwego, niezaradnego i nadużywającego alkoholu Palucha graniczyło z cudem. 15 maja 1927 Zofia Paluchowa udała się po odbiór zaległych alimentów. W tym też dniu była widziana po raz ostatni, kiedy wchodziła na teren swojego gospodarstwa, witana przez męża. Z tej wizyty nigdy już nie wróciła. Paluch zaplanował zbrodnię z premedytacją, miał grozić żonie kilka tygodni wcześniej: „W krótkim czasie i tak cię jasny piorun strzeli w samo serce”.
Po zgłoszeniu zaginięcia Paluchowej i rozpoczęciu śledztwa zaczęto wyławiać fragmenty poćwiartowanych szczątków ludzkich z niedaleko płynącej rzeki Dłubni. Choć głowy nigdy nie znaleziono, na podstawie znaków szczególnych ustalono, że były to szczątki Zofii Paluchowej. Prokuratura wniosła akt oskarżenia o zbrodnię morderstwa przeciwko Maciejowi Paluchowi. Rozprawa sądowa toczyła się przed trybunałem przysięgłych przy Sądzie Okręgowym Karnym w Krakowie, a ze względu na rozpoznawalną ofiarę morderstwa oraz szerokie jej upublicznienie przez „Ilustrowany Kurier Codzienny” była to jedna z głośniejszych spraw kryminalnych w pierwszej połowie XX w. na terenie Galicji. Podczas rozprawy oskarżony nie przyznawał się do popełnienia morderstwa. Wydany wyrok skazał go na „15 lat ciężkiego więzienia, obostrzonego twardym łożem co miesiąc oraz ciemnicą każdego 15 maja, w rocznicę zbrodni”. Sąd Najwyższy karę tę później obniżył do 12 lat, zachowując resztę obostrzeń. Maciej Paluch odbywał wyrok w więzieniu w Wiśniczu Nowym, a w roku 1931 pisząc prośbę o ułaskawienie do prezydenta RP, przyznał się do zabójstwa żony. Po wyjściu na wolność wiódł nędzny żywot żebraka w Krakowie do śmierci w 1960 roku.
Historia „pięknej Zośki” jest ciągle żywa. Do dziś w wielu krakowskich i nie tylko krakowskich domach oraz muzeach wiszą obrazy, do których pozowała. Można je zobaczyć również w Muzeum Polskim.
Szczególnie często „piękna Zośka” była portretowana przez Piotra Stachiewicza, który bardzo przeżył tragiczną śmierć modelki i uwieczniał jej delikatne regularne rysy z pamięci w technice pastelu jeszcze w latach 30. XX wieku. Dla urozmaicenia czasem przedstawiał ją jako blondynkę, czasem jako brunetkę (w rzeczywistości miała ciemne włosy), a portrety nazywał różnymi imionami kobiecymi, np. „Hanka” czy „Hanusia”.
U Wojciecha Kossaka „piękna Zośka” była najczęściej dodatkiem do portretu dzielnego wojaka/ułana, wskazując mu drogę, podając dzban z wodą, czy też będąc obiektem jego zalotów. Mimo tego, że nie jest główną bohaterką tych obrazów, z pewnością dodaje im uroku.
Wincenty Wodzinowski malował ją inaczej, mniej realistycznie, przetwarzając jej idealne piękno na swój własny sposób.
Wizerunki „pięknej Zośki” wielokrotnie reprodukowane w postaci pocztówek, plakatów oraz ilustracji albumowych przyczyniły się do niezwykłej popularności modelki oraz jej tragicznej historii.
Zapraszamy do obejrzenia oryginalnych portretów Zośki w stałej ekspozycji Muzeum.
Julita Siegel