Pracownicy muzeum zawsze z radością witają w swych progach panią Marię Grzegorzewski, która – mimo wielu ograniczeń – znajduje czas i siły na odwiedziny. Skromna i ciepła, nigdy nie opowiada o sobie – najważniejsza jest dla niej pamięć o mężu, o którym mówi nie inaczej jak tylko „mój Adaś”. W grudniu 2009 roku przekazała do Archiwum Muzeum Polskiego pamiątki po mężu. Wśród daru znalazły się dokumenty osobiste, korespondencja, fotografie, płyty oraz dokumentacja związana z radiową i charytatywną działalnością Adama Grzegorzewskiego.
14 lutego przypadałaby 80. rocznica działalności nestora polonijnego dziennikarstwa śp. Adama Grzegorzewskiego, który zmarł we wrześniu 2004 roku. Jak relacjonuje żona, pan Adam zadbał o ciągłość swojego autorskiego programu „Polska w muzyce, pieśni i słowie”. Na kilka dni przed śmiercią poprosił ją o dalsze prowadzenie programu. Początkowo zaskoczona pomysłem, bała się nowego wyzwania. Przez całe życie towarzyszyła mężowi, czasem występowała w jego audycjach, nigdy jednak samodzielnie ich nie prowadziła.
Adam Jerzy Grzegorzewski urodził się 26 maja 1911 r. w Warszawie, zmarł w Chicago 26 września 2004, w roku 70. jubileuszu pracy dziennikarskiej. Do Stanów przybył w wieku 12 lat do mieszkającego tu od 1912 r. ojca. Uczył się m.in. w Kolegium ZNP w Cambridge Spring w Pensylwanii, a wyniesiony ze szkoły patriotyzm i głęboko zakorzenione wartości narodowe przyświecały mu przez całe życie. Po śmierci ojca, młody Adam musiał zatroszczyć się o matkę i siostrę. W życiu imał się różnych zajęć: był inspektorem w fabryce samolotów, prowadził biuro podróży, a po ukończeniu studiów dziennikarskich artykuły jego autorstwa ukazywały się w prasie polonijnej.
Jednak to kariera radiowca sprawiała mu prawdziwą radość. Rozpoczął ją 14 lutego 1933 r., debiutując w programie „Quo Vadis” w stacji WSBC. Kontynuował programem dla młodzieży „Gaudeamus Igitur”, a od 1955 r. w stacji WOPN 1490 AM prowadził autorski program „Polska w muzyce, pieśni i słowie”. Od 1989 r. (aż do dziś) program nadaje stacja WCEV 1450AM.
W okresie pracy za mikrofonem Adam Grzegorzewski prowadził nieustanne kwesty i akcje charytatywne. W 1961 r. jako ojciec chrzestny uczestniczył w poświęceniu organów dla odrestaurowanej Bazyliki Mariackiej w Gdańsku. W archiwum MPA znajduje się album z tej uroczystości, dar Rektoratu Kościoła w Gdańsku. Podobny, zawierający m.in. prace dzieci, nadesłał z podziękowaniami i dedykacją dla red. Grzegorzewskiego Szpital Chirurgii Urazowej Dziecięcej w Warszawie. Grzegorzewski organizował pomoc także dla Biblioteki Jagiellońskiej, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Centrum Zdrowia Dziecka, uczestniczył w zbieraniu funduszy na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie oraz sierocińca w Tarchominie.
W uznaniu zasług za całokształt pracy dziennikarskiej na polu propagowania polskiej kultury i sztuki został w maju 1999 r. uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP. Wszystkie zgromadzone w archiwum pamiątki świadczą o tym, że życie poświęcił dla dobra innych, trwając w umiłowaniu języka, historii, kultury i tradycji polskich, i tak będzie pamiętany.
Odrębną historię w jego życiu stanowiła pani Maria Grzegorzewski. Dziś gratulujemy jej, życząc zdrowia, wielu sponsorów i dalszych sukcesów w karierze radiowca. Pamięć o ukochanym Adasiu oraz zaufanie, jakim ją obdarzył, motywują panią Marię i pozwalają kontynuować dzieło męża od 10 lat.
Czyż nie piękny przykład na Dzień św. Walentego?
Halina Misterka
archiwista MPA
Z okazji 40-lecia pracy zawodowej specjalnie dla Adama Grzegorzewskiego Feliks Konarski, Ref-Rena, w kwietniu 1976 roku napisał „słów kilkoro o jubilacie”:
___________________________
O Jubilacie Słów Kilkoro…
Ref-Ren
(…)
Coś, co mi imponuje
chyba mnie zrozumiecie:
jak ktoś mógł się utrzymać
w tym anglosaskim świecie
Przez 52 lata
z kończącym się na „ewski”
takim trudnym nazwiskiem
jak właśnie „Grzegorzewski”???
Pomijam „g” dwukrotne –
ale są dwa „er-zety”!
coś, co dla Anglosasa
w Ameryce niestety
Jest nie do wymówienia!
Szkoda łez i gadania!
A znów dla Polaka
nie do „wyspelowania”!
Co innego Jankowski,
Kowalski lub Zalewski –
ale pomyślcie tylko:
Dwa „er-zet” – GRZE-GO-RZE-WSKI!!
W tym jest właśnie charakter
i jego wartość wszystka,
że wytrzymał, że przetrwał,
że nie zmienił nazwiska,
Że nie ułatwił życia
ani innym – ni sobie,
bo sobą i Polakiem
został w jednej osobie!
Za to mam doń szacunek,
za to mu do nóg padam
i wołam niech nam żyje
Pan Grze-go-rze-wski Adam!!!
Chicago, kwiecień 1976